Książka swoim opisem zachęciła mnie do przeczytania, choć tak naprawdę wpadła mi w ręce przypadkowo. Jest to ciąg dalszy mojego nadrabiania zaległości; teraz jedyne co robię z książkami, to pisanie zaległych recenzji, na czytanie nie starcza czasu :(
Źródło
Moja opinia:
„K: Sztuka Miłości” po opisie wydaje się być fascynującą lekturą, ale raczej takową nie jest. Zakazany romans głównych bohaterów, intelektualistów, których zetknął ze sobą los chyba trochę za późno, jest bardzo ognisty i niebezpieczny...Tytułowa „sztuka miłości” to zestaw tajemniczych erotycznych sztuczek, których główna bohaterka używa na swoim partnerze ku jego uciesze. Pikanterii dodaje fakt, że o ich schadzkach nikt nie może się dowiedzieć, a zwłaszcza mąż głównej bohaterki. I na tym chyba koniec, o tym generalnie jest ta książka. Przeczytałam szybko; lekkie to i niezbyt wartościowe. Można przeczytać, ale nie polecam jakoś strasznie gorąco, choć lubię takie wschodnie klimaty, to jednak nie jestem zachwycona.
Lektura może niezbyt lotna dla wymagających, aczkolwiek znakomita na popołudnie. „Zmusiła” mnie do przyjrzenia się bohaterom epoki i powiązanym historycznym postaciom, chodzi np. o postać Virginii Wolff i jak życie/jej rodziny wpływa na postrzeganie wartości przez bohatera. Myślę, że to jest cenne, a wątek romantyczny-erotyczny, no cóż, jest ciekawy kulturowo. I uważam, że warto zajrzeć do tej książki.
OdpowiedzUsuńMi się książka podobała, też dostała się mi przepadkiem, ale nie żałuję na nią swojego czasu i polecam wszystkim ją poczytać.
OdpowiedzUsuńO rany, w Matrasie można nabyć tę pozycję za dyszkę. Już prawie się skusiłem, ale tknęło mnie (to pewnie ta okładka), żeby zapoznać się z jakąś opinią i chyba dobrze zrobiłem :)
OdpowiedzUsuń