środa, 8 czerwca 2011

Skazana na piekło - Natalie Welsh

Kolejna książka jeszcze z kwietnia, próbuję nadrobić zaległości, ale naprawdę ciężko z czasem. Tak czy siak - następna książka z serii Pisane przez życie, która to seria chyba mi się podoba, skoro tyle książek już z niej przeczytałam.

Skrócony opis wydawcy:
W 2001 roku Natalie Welsh zabrała swoją czteroletnią córeczkę Nikitę na wspaniałe wakacje do Wenezueli. Nie była to jednak zwykła podróż, w drodze powrotnej bowiem Natalie zamierzała przewieźć kokainę. Dzięki zarobionym w ten sposób pieniądzom chciała odmienić swoje życie. Młoda, naiwna, samotna matka, w dodatku sama uzależniona, nie miała pojęcia, czym ryzykuje. Zatrzymana przez służby celne, za przemyt narkotyków dostała dziesięć lat, które miała odsiedzieć w koszmarnych warunkach w wenezuelskim więzieniu. Znalazła się w brutalnym świecie morderstw, gwałtów i wojen gangów, wobec których straże więzienne często były bezsilne lub też zbyt skorumpowane, by przeciwstawić się niebezpiecznym i uzbrojonym bandytom. Po czterech latach piekła, nie mając praktycznie żadnych szans na powodzenie, jako pierwsza kobieta z Zachodu uciekła z wenezuelskiego więzienia.

Źródło

Moja opinia:

„Skazana na piekło” - książka, która budzi mieszane uczucia, tzn. mam spore wątpliwości co do słuszności postępowania Natalie Welsh. Jak zwykle opis wydawcy wiele nam wyjaśnia: Młoda kobieta postanawia, świadomie i dobrowolnie, wziąć udział w przemycie narkotyków. Nie jest to jej pierwszy raz, jest uzależniona od narkotyków, a w podróż do Wenezueli zabiera swoją małą córeczkę. Niestety, coś idzie nie tak i zostaje złapana oraz osadzona w więzieniu. Ma odbyć karę dziesięciu lat pozbawienia wolności w paskudnych warunkach, gdzie gwałty, strzelaniny i wszechobecna korupcja to chleb powszedni. Jej córka szczęśliwie zostaje w końcu przekazana pod opiekę przyjaciółki Natalie, ale ona sama jest zmuszona pozostać w Wenezueli. Choć nie jest łatwo, w miarę przystosowuje się do panujących warunków, udaje jej się w końcu uciec, ale nie zdradzę w jaki sposób. Generalnie moje wrażenie jest takie, że pobyt w więzieniu uratował Natalie i jej córkę Nikitę. Zmiany, które zaszły w życiu autorki, mogłyby nie zajść w dotychczasowych warunkach. Niemniej jednak, uważam, że bardzo źle postąpiła. Nie mówię już nawet o zażywaniu substancji odurzających czy ich przemycie, ale przede wszystkim o narażaniu Nikity na niebezpieczeństwa i kilkuletnią nieobecność matki w imię zapewnienia jej lepszej przyszłości. Ponoć to był właśnie cel tego ryzykownego przedsięwzięcia, ale mnie zastanawia, czemu Welsh myślała o przyszłości dziecka nie zmieniając jego teraźniejszości.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz